Libres propos sur un anniversaire, autor: Jean-Victor Louis

Przy okazji obchodów 25. rocznicy podpisania traktatów rzymskich ustanawiających EWG i Euratom oraz przyjęcia uroczystej deklaracji upamiętniającej to wydarzenie, warto być może spojrzeć wstecz na teksty założycielskie i wcześniejsze deklaracje oraz wydobyć na światło dzienne podstawowy cel budowy Europy.

Pierwsze przypomnienie dotyczy tekstu prawie zapomnianego: preambuły do Traktatu ustanawiającego EWWiS, która w większości zapożyczyła swoją treść z deklaracji Schumana z maja 1950 roku. Autorzy traktatu, zawartego na pięćdziesiąt lat, zamierzali w szczególności "położyć podwaliny pod instytucje zdolne do kierowania wspólnym odtąd losem".

Coraz bliższa Unia

Po pierwszym poważnym kryzysie w realizacji tego celu, jakim było niepowodzenie Europejskiej Wspólnoty Obronnej, Deklaracja Mesyńska z 1955 r., zapowiadająca wznowienie działań, wzywała do utworzenia zjednoczonej Europy, co miało nastąpić poprzez rozwój wspólnych instytucji, stopniowe łączenie gospodarek narodowych, stworzenie wspólnego rynku i stopniową harmonizację polityki społecznej.

W preambule do Traktatu o EWG głowy państw sześciu państw założycielskich deklarują, że są "zdecydowane położyć fundamenty pod coraz ściślejszą unię między narodami Europy". Wyrażenie to zostanie następnie wprowadzone do tekstu samych traktatów i tam pozostanie.

BREXIT, czyniąc bezprzedmiotowym porozumienie osiągnięte na Radzie Europejskiej w dniach 18 i 19 lutego 2016 roku "w sprawie nowego porozumienia ze Zjednoczonym Królestwem w Unii Europejskiej", paradoksalnie zapobiegł temu, by główny cel integracji europejskiej przestał być wspólny dla wszystkich jej państw członkowskich. Wiadomo, że pan Cameron uzyskał w efekcie, że: "odniesienia do coraz ściślejszej unii między narodami [są] zgodne z możliwością podążania przez państwa członkowskie różnymi ścieżkami integracji i nie zobowiązują wszystkich państw członkowskich do dążenia do wspólnego przeznaczenia. "Rada Europejska w czerwcu 2015 r. podjęła już ten krok. Aby zrekompensować, przynajmniej optycznie, to, co wydaje się być niewiarygodnym wyrzeczeniem się głównego celu i poświęceniem, jak napisano, koncepcji Europy à la carte, sprecyzowano, że "Traktaty pozwalają Państwom Członkowskim podzielającym taką wizję wspólnej przyszłości [tj. wizję państw założycielskich] zmierzać w kierunku głębszej integracji, bez stosowania jej do innych Państw Członkowskich. "To "ustępstwo" nie zobowiązywało do żadnych znaczących osiągnięć, ze względu na ograniczenia nałożone na państwa członkowskie, które zamierzają zaangażować się we wzmocnioną współpracę lub zawrzeć umowę międzynarodową inter se, tj. bez jednomyślnego poparcia na konferencji przedstawicieli rządów wszystkich państw członkowskich lub jednomyślnie przez Radę Europejską i, w obu przypadkach, bez jednomyślnej ratyfikacji przez państwa członkowskie, zgodnie z procedurami określonymi w art. 48 TUE.

Nie trzeba tutaj rozwijać faktu, że odwołanie się do mechanizmu wzmocnionej współpracy (przewidzianego w art. 20 TUE i art. 326-334 TFUE), który określimy jako "ogólny", aby odróżnić go od zorganizowanej współpracy w dziedzinie obrony (art. 46 TUE), podlega ograniczeniom określonym w traktatach.

Nie można też powiedzieć, że Trybunał Sprawiedliwości w swoim słynnym wyroku w sprawie Pringle zaakceptował nieograniczoną legitymację do wprowadzania zmian do traktatów podstawowych - zwłaszcza w kwestiach instytucjonalnych - za pomocą umów międzynarodowych zawieranych przez państwa członkowskie, bez przestrzegania procedur rewizyjnych określonych w traktatach.

Europa zjednoczona w różnorodności

Jedno z określeń jest stosunkowo popularne w literaturze i wśród przywódców politycznych. Jest to termin używany do opisania Europy jako "zjednoczonej w swojej różnorodności". Wiemy, że art. I-8 Traktatu Konstytucyjnego przyjętego w 2004 r. wspomina o tym haśle. Preambuła Karty Praw Podstawowych odnosi się do "poszanowania różnorodności kultur i tradycji narodów Europy". Tak opisany cel ma swoją pełną wartość.

Zróżnicowanie wydaje się być nieuchronną koniecznością, ale - jak zauważają niektórzy autorzy - jest ono zawsze "drugim w kolejności" w stosunku do celu, jakim jest zaradzenie politycznemu upadkowi kontynentu.

Pod tym względem deklaracja przyjęta w Rzymie przez szefów państw i rządów 27 państw może zasługiwać na takie samo uznanie, jakie wyraził Jacques Delors w odniesieniu do deklaracji berlińskiej z 2007 r.: "Nie ma się czym martwić", dodał wówczas, "że właśnie rozpoczynają się bardzo trudne negocjacje". Odnosiło się to do negocjacji przyszłego traktatu lizbońskiego po fiasku traktatu konstytucyjnego. Dziś przed Unią stoją nieuchronne wyzwania związane z wieloma kryzysami, ale jej przywódcy nie czują się na siłach, by je rozwiązać przed spodziewanymi wyborami w ważnych państwach członkowskich.

Deklaracja Rzymska jest ostrożna w kwestii zróżnicowania ze względu na wrogość wobec niego Grupy Wyszehradzkiej i innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. W dokumencie tym czytamy: "Będziemy działać wspólnie, w razie potrzeby w różnym tempie i z różną intensywnością, zmierzając jednocześnie w tym samym kierunku, tak jak czyniliśmy to w przeszłości, zgodnie z traktatami, i pozostawiając otwarte drzwi dla tych, którzy zechcą dołączyć do nas później". Nasz związek jest jeden i niepodzielny. »

Z pewnością pokrzepiające jest to, że użyto słowa "prędkości", a nie "sposoby", jak to miało miejsce we wspomnianej decyzji z lutego 2016 r. Wydaje się więc, że perspektywa Europy "à la carte" oddala się. Nie jest jednak jasne, który scenariusz zostanie wybrany spośród tych zaproponowanych w białej księdze Komisji, gdzie wyróżniają się dwa: porozumienie ograniczone do tych, którzy chcą iść naprzód oraz postęp, niestety mało wiarygodny, wszystkich poprzez przyjęcie niezbędnych reform, w tym instytucjonalnych. Można by pomyśleć, że wola zaangażowania, w zasadzie, wszystkich państw członkowskich w postęp Unii nie przetrwa, jeśli niektóre z nich będą uporczywie pozostawały w sprzeczności z podstawowymi zasadami Unii.

W końcu najsilniejszym spoiwem mogą być wyzwania zewnętrzne, jak to miało miejsce na początku budowy Wspólnoty. Dzieje się to już w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony. Należy jednak podjąć inne istotne kroki.

Jean-Victor Louis, emerytowany prezes Instytutu Studiów Europejskich i emerytowany profesor ULB.

 

kontakt@naturalnieskuteczni.pl

Galeria